środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 2

- A ja Jorge.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc
- Spoko nie ma za co. To jak mam szansę na tą kawę w twoim towarzystwie ?
- Yyy... Tak jasne tu za rogiem jest fajna kawiarnia mojej koleżanki możemy tam iść ?
- Jasne to panie przodem - powiedział i uśmiechnął się tak słodko, że nogi się pode mną ugięły, ale nie pokazałam tego po sobie i szłam z opuszczoną głową żeby nie zauważył moich rumieńców.
Otaczała nas trochę niezręczna cisza w drodze do ,, Resto", kiedy ktoś zaczął mnie wołać. Tym ,,kimś" był Artur, który zaczął iść szybkim krokiem w moją stronę trochę się wystraszyłam i przysunęłam bliżej Jorge.
- Zerwałaś ze mną dla tego kogoś?! - krzyknął wściekły i zaczął kolejną w tym tygodniu awanturę.
- Nie rób scen okey? Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć nie jesteś już moim chłopakiem chyba ostatnim razem wyraziłam się dość jasno nie uważasz ?- powiedziałam o dziwo ze spokojem.
- Może i jasno, ale ja Cię kocham, to był serio jeden jedyny raz. Tini kocham cię najmocniej na świecie. Błagam wróć do mnie. Nie pamiętasz jak byliśmy szczęśliwi ?
- Właśnie byliśmy. Czas przeszły, ja ...
- Możemy jeszcze wszystko naprawić.
- Nic nie będziemy naprawiać. Błagam Cię. Wyprowadź się masz 3 godziny na to. Jak wrócę ma nie być twoich rzeczy jasne ?
- Ale skarbie...
- Nie rozumiesz, że Martina ma Cię dość ? Zostaw ją w spokoju.-wtrącił się Jorge, za co byłam mu wdzięczna.
-Możesz się nie wtrącać w nasze sprawy?-Artur zwrócił się do mojego towarzysza.
-A czy ty możesz się zamknąć i iść sobie?-spytał dalej spokojny i opanowany.
-Wiesz co? Może to ty ją zostaw w spokoju, bo to przez ciebie ona nie chce ze mną rozmawiać.-po wypowiedzeniu tego Jorge został popchnięty do tyłu przez Artura i tak zaczęli się bić. Zadawali sobie kolejne ciosy, co dla moich oczu było udręką bo nie lubiłam patrzeć jak ktoś się bije.Oczywiście próbowałam ich rozdzieli co przychodziło z marnym skutkiem bo nie miałam na tyle wystarczająco siły by dać choć jednemu z nich rade. Ludzie przechodzili obok obojętnie nie zwracając na nich uwagi. Kiedy nagle przyszedł mi do głowy genialny pomysł, który mógł podziałać przynajmniej na Artura.
-Albo przestajecie się w tym momencie bić albo dzwonie na policje!-krzyknęłam co naprawdę przyniosło skutek który chciałam. Artur od razu uciekł gdzieś, a Jorge stał i patrzył na mojego byłego jak ucieka.
-Jorge przepraszam za niego nie sądziłam, że go spotkamy. Może chodźmy do tej kawiarni?
-Nie, chodźmy na spacer.
-Ale przecież...-nie dane mi było skończyć.
-Nie ma żadnego ale idziemy na spacer i nic mi nie jest.
Szliśmy już dłuższą chwilę po parku rozmawiając o niczym tak naprawdę co było dla mnie dobre. Wreszcie padło pytanie, którego najbardziej się obawiałam.
-Czemu on chciał byś do niego wróciła i uznał, że my jesteśmy razem?
-Wiesz co to chyba nie jest twoja sprawa.
-Owszem jest, sądzę że skoro z twojego powodu biłem się z nim to powinienem wiedzieć chociaż dlaczego. Z tego co on mówił to wychodzi na to, że się puszczasz z innymi i zdradziłaś go już kilka razy.-to co on powiedział było dla mnie dość dziwne i dotknęło mnie to w pewien sposób.
-Nie powinieneś oceniać tego co zaszło pomiędzy mną a Arturem i to nie jest twój zakichany interes, a teraz przepraszam, ale wole zrezygnować już z twojego towarzystwa i wrócić do domu.-powiedziałam z jadem w głosie, choć nie wiem co mnie tak naprawdę wkurzyło ale byłam na niego strasznie zła. Poszłam do domu ani razu nie zatrzymana przez mojego towarzysza. Wchodząc do domu bardzo zdziwiłam się widokiem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, mam nadzieje, że rozdział się podoba proszę o komentarze bo to nie jest miłe widzieć tyle wyświetleń i zero komentarzy.

Życzę miłego dnia. Tysia;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz